maj 02 2004

Moje przygody w Burkittsville cz.2 koniec...


Komentarze: 4

Jesli nie czytales czesci pierwszej, zobacz w archiwum miesiac 04 i znajdz notek "Eh...". Tam opisane sa wczesniejsze moje przypadki.

Kiedy zabilem juz ostatniego zombiaka, drzwi od kosciola otworzyly sie i zaczely grac organy. Z poczatku przestraszylem sie, ale po chwili przelamalem sie i wszedlem do srodka. Organy przestaly grac. Zwiedzilem caly kosciol wraz z biurem ksiedza. Nic nie znalazlem. Zabralem Biblię z mownicy. Kiedy to zrobilem, witraz umieszczony za mna pekl. Wyszedlem z Kosciola. Kiedy bylem na zwirowej sciezce miasta, zobaczylem cos dziwnego... Jakis demon z przestrzelonym na wylot (spora dziura) tulowiem biegl w kierunku szkoly. Zaczalem go gonic. Na dziedzincu szkolnym zobaczylem drugiego demona. Przed moimi oczyma rysowala sie taka scenka: demon, ktorego gonilem chwycil reke drugiego, jak ojciec z corka. Zreszta, zobaczcie to sami http://blairwitch.godgames.com/bwd1_2.htm .

-Kim jestescie i czego chcecie?!-spytalem.

-Twojej smierci...-odpowiedzial weikszy demon.

Nagle zza szkoly wybieglo duzo przemienionych ludzi w potwory. Wszystkie chcialy mnie zabic. Wyciagnalem pistolet  i zastrzelilem wszystkich. Nikt nie przezyl. Gdy obrocilem sie, ujrzalem Strangera trzymajacy pistolet w moja strone. Wypalil.

Dzien 2

Na szczescie okazalo sie, ze to byl tylko zly sen. Wyszedlem ze swojego pokoju w motelu i zwiedzilem miasto. W Kosciele spotkalem pastora. Porozmawialem z nim i zauwazylem, ze... witraz, ktory w moim snie pekl, pekl tez w rzeczywistosci!!!!!!!! Ksiadz odpowiedzial mi, ze fundament sie obsunal i szklo peklo. Jakos nie chce mi sie w to wierzyc... Odwiedzilem Ratusz. Poznalem tam szeryfa, bardzo niemilego i jego pomocnika, Charliego. Charlie byl w porzadku, tylko pewnie przy szeryfie nie mogl powiedziec zbyt duzo o Rustinie. Zaszedlem do baru. Los chcial, ze szeryf tez do niego zajrzal. Popedzilem ponownie do ratusza. Charlie byl teraz o wiele bardzie chetny do rozmowy. Powiedzial mi, ze Parr (jest w celi pare pomieszczen dalej) zachowuje sie dziwnie. Dodal tez, ze w jego celi caly czas znajduje jakies smieszne figurki z patyczkow. Niestety, wszystkie wyrzucil. Udalo mi sie tez dostac od niego mape, ktora zaprowadzi mnie w okolice domu Parra. Zaszedlem do szkoly. Nauczycielka, pani Ascet spala. Obudzilem ja. Dowiedzialem sie, ze Kyle Brody (Chlopak, ktory przezyl w domu Parra) nie reaguje na jakiekolwiek bodzce zewnetrzne. Dostalem tez jego rysunek (raczej bazgroly) z niepokojaca kolorystyka i napisem "Zostaw mnie". Symbloe byly jednak zbyt uporzadkowane jak na bazgroly. Przypominaly runy, ale nic nie moglem rozpoznac. Widzialem kiedys takie znaki... To pismo demonow. Jaki to ma zwiazek? Zajrzalem do domu chlopca. Niestety, jego matka nie pozwolila mi sie do niego zblizyc. Chlopiec patrzyl w niebo, jakby cos obserwowal i tylko kurczowo trzymal pluszowego misia. Wzialem sprzet i wybralem sie do lasku - Czarnych Wzgorz. Dlugo po nim bladzilem, ale nie znalazlem nic niepokojacego. Zauwazylem jedynie, ze niedaleko mnie kreci sie jakis zwierzak. Wkrotce dotarlem do domu Rustina. Niestety, zostal spalony. Wzialem chusteczke i delikatnie probowalem zetrzec brud z jednej ze scian, by odczytac symbole, jednak na marne.

-Gdyby dom nie zostal spalony, moglbym odcyfrowac te symbole. Zaraz, zaraz! Ja tu rozmyslam, a chusteczka mi zginela! Jak to mozliwe? Moze polozylem ja tutaj? Nie... Dobra, odwiedze Coffin Rock (Trumienna skala).

Pokonalem odleglosc ok. 10metrow od domu. Dziwne! W tej czesci lasu panowala jakas nienaturalna ciemnosc! W dodatku slychac jakies piski, zgrzyty. Nagralem to na magnetofon, pozniej zbadam te dzwieki. Chwilke potem z gestwiny wyszedl niecielesny demon. Szybko go zakatrupilem. Zajela mnie pewna rzecz.... Ktos poukladal male stosy kamieni obok siebie tak, ze po polaczeniu ich kreska w pewien sposob widoczny jest zarys ciala ludzkiego!! Nie wiem, czy to mialo zwiazek z tamta ciemnoscia, ale te stosy nie zostaly ulozone przez przypadek. Zrobilem zdjecie i ruszylem do Coffin Rock - skaly polozonej tuz nad strumykiem, a raczej rzeka. Dziwnie sie czulem... Powietrze bylo ciezkie, czuc bylo siarke... Niestety, zle domysly to nie powod, by Nawiedzony Dom zaczal prawidlowe sledztwo. Postanowilem wrocic do miasteczka. W czasie drogi powrotnej zaatakowal mnie pies. Zalatwilem go hakiem elektrycznym. Lekko sie zdziwilem, kiedy przyjrzalem sie jego zwlokom - to byl pies zombie! Wygladal nienaturalnie, co tylko zachecilo mnie do biegania i naglego powrotu do miasteczka. Robilo sie pozno. Wraz z noca, zaczely dziac sie dziwne rzeczy - mimo iz szedlem wedlug mojej mapy, zawsze trafialem w to samo miejsce! Kiedy juz czwarty raz znalazlem sie w jednym miejscu, powiedzialem do siebie:"Przyznaj, Don Sotto: zgubiles sie. Jak zamierzasz teraz wyjsc z tego lasu?" W tym samym czasie cos wsrod galezi sie poruszylo. Ogranely mnie najgorsze obawy. Na szczescie okazalo sie, iz to tylko biala sowa. Powoli przeskakiwala z galazki na galazke. Pobieglem wzdluz drogi, ktora poleciala. Dotarlem do drewnianej chatki. W srodku spotkalem najwyrazniej Indianina. Przedstawilem sie. On powiedzial mi, jak mam go nazywac, i ze imiona maja ogramna moc - dzieki nim mozna zawladnac druga osoba.

-Przeciez ty tez podales swoje imie-powidzialem.

-Nie-zaprzeczyl-Powiedzialem, jak mozesz mnie nazywac (Asgaya Gegayu). Prawdziwe imie zachowam dla siebie.

Asgaya opowiedzial mi o zlu w tym lesie, bialej sowie i rzeczach o mnie, ktorych nie mogl w zaden sposob sie dowiedziec! Podarowal mi amulet Giv-nur. Wygladal mniej wiecej tak:         

                                         

                             

      --------------------------------------

          \                                               /

              \                                       /

                   \                             /

                       \             /

                            \/

                         /       \

                     /              \

             /                              \ 

Dowiedzialem sie, ze dzieki niemu moge zobaczyc Pierwotne Zlo w tym lesie. Opuscilem jego chatke i udalem sie do domu. W drodze powrotnej spostrzeglem drewniany budynek, ktorego wczesniej nie bylo. To byl efekt dzialania amuletu. Stosy kamieni tez zniknely. Zaatakowalo mnie tez kilka przezroczystych demonow, psow oraz najgorszych zombie lasu. Zobaczcie sami http://blairwitch.godgames.com/bwd2_1.htm Kiedy bylem juz bardzo niedaleko miasteczka, zauwazylem, ze jakies drzewa blokuja mi droge. Kiedy sprobowalem sie przez nie przedrzec, na drodze pojawil sie ogromny (dwa razy wyszy ode mnie) demon - skorpion. Jednoglosnie zdecydowalem, ze moja taktyka bedzie uciekanie i ostrzal. Pech chcial, ze takie same drzewa zarosly mi droge ucieczki. Uzylem miotacza promieniowania ladunkowego. Po dlugiej, meczacej walce demon skonal, a drzewa rozsunely sie. Wrocilem do Burkittsville.

Dzien 3

Leniwie wstalem z lozka. Ktos pukal do drzwi. Otworzylem. To byl Charlie. Dal mi kopie raportu w sprawie Rustina Parra, ktora nigdy nie zostala opublikowana i jedna figurke z patyczkow, ktora znalazl w celi Parra. Po tych odwiedzinach poszedlem do biblioteki i przestudiowalem legendy indianskie. Dowiedzialem sie przy okazji, ze ow skorpion, ktory mnie zaatakowal, to Ogromny Cien. Historia Cieni jest dluga, nie bede sie rozpisywal. Brakowalo mi amunicji, wszystko zuzylem na Ogromnego Cienia. Wyslalem wiec telegram do Nawiedzonego Domu "Na tropie zatrucia(cos dziwnego odkrylem) STOP Zle sie czuje(Brakuje mi amunicji)STOPPrzyslijcie lekarstwo (przyslijcie amunicje) STOP Pozdrowienia Don Sotto STOP. Oczywiscie wlasciciel motelu myslal, ze mam zatrucie (no comment). Przed szkola, obok hustawek znalazlem dziewczynke o nazwisku Brown. Rozmawiala z ???, bo nikogo obok niej nie bylo. Gdy do niej zagadnalem, powiedziala, ze mowila do siebie. Dodala tez, ze zaginal jej Pan Bury. Gdy spytalem o szczegoly, powiedziala, ze jest brazowy. Po dluzszych wyjasnieniach doweidzialem sie, ze ma miekkie futro. Z tego wynika, ze byl to piesek lub kotek. Zakonczylem rozmowe i poszedlem do swojego pokoju w motelu. Przy motelu zaparkowal samochod. To Justine dostarczyla mi bron i amunicje. W swoim pokoju spokojnie przeanalizowalem nagranie z lasu oraz nagranie rozmowy dziewczynki z sama soba. Wymienila imie Emily (Jedna z ofiar Parra!!!!). Po odsluchaniu obu nagran stwierdzilem, ze... oba sa bardzo podobne!!! Na obu tasmach slychac jakies piski i skrzypienie. Czyzby dziewczynka rozmawiala z... duchem?? Nie mam teraz czasu na spanie, bo moze wydarzyc sie cos strasznego. Ide do lasu!

don_sotto : :
Dorotka432
04 maja 2004, 16:14
Sam rysowałeś te rysunki?
04 maja 2004, 16:13
Fajne przygody. Widze z tego textu, ze myslec logicznie to ty potrafisz;]. Nastepny Sherlock Holmes!!
Asia&Kasia
04 maja 2004, 16:11
Ojej... Co za opowiesci... Czekam na kontynuacje...
Glanc
04 maja 2004, 16:10
Niezle, niezle! Nie moge sie doczekac nastepnej czesci.

Dodaj komentarz