Nie dodawalem juz notek prawie caly tydzien;]. Musze powiedziec, ze nie bylo co opisywac. Jak zwykle w domu uczenie sie, w szkole kartkowki, sprawdziany i pytanie. Ogolnie nic ciekawego. Szare dni sa najgorsze, ale jakos sobie z nimi radze. Nie wiem, dlaczego duzo osob uczacych sie czeka na piatek. Sam sie tez go niecierpliwie. Rzecz w tym, ze nasze wyobrazenia zawsze sa lepsze niz spelnione wyobrazenie - piatek szybko mija, duzo rzeczy przeszkadza, a w sobote juz trzeba sie zaczac uczyc. Jedyny wypoczynek w roku to ferie, swieta i wakacje.
W piatek, po szkole - jak zwykle szedlem do domu, zeby tam przed kompem :D przez 3h wypoczac od szkoly. Gdy bylem naprzeciwko domu na Wroclawskiej 2(albo 3)(po drugiej stronie ulicy), tu obok glowy przelecial mi kamien wielkosci piesci.Szybko sie obejrzalem, ale nikogo nie zobaczylem. Za to wiem, kto to zrobil i moge to udowodnic. JAKUB SIERCZYNSKI to zrobil!(kiedys byl moim wrogiem. Zaczepial sie - dostal nie ode mnie, ale to detal). To on jedyny szedl po tamtej stronie ulicy (oprocz niego szly jeszcze jakies staruszki, kobiety i mezczyzni). Szedl nieco wolniej ode mnie. Zauwazcie, ze WSZEDL PRZEZ BRAME OD ULICY DO DOMU, A NIE PRZEZ DRZWI FRONTOWE SWOJEGO MIESZKANIA W BUDYNKU. Tam mial czas przygotowac kamien. Szybko rzucil i schylil sie. Kiedy kamien przelecial obok mnie, juz go nie bylo widac. Moja teze potwierdza zwrot i kierunek lotu kamienia.
P.S. - prosze mnie nie okarzac o antyreklame, bo opisalem tu cala prawde